Ale o co chodzi?
Wokół kolarstwa, czy nawet samej jazdy na rowerze, narosło sporo mitów czy opinii, które nie zawsze mają wiele wspólnego z prawdą. W naszym krótkim wpisie postaramy się obalić kilka z popularnych opinii.
Sezon trwa od kwietnia do września.
Nie jest to prawda. Jak mawiali starożytni Kanadyjczycy: nie ma złej pogody na rower, są tylko źle ubrani rowerzyści. Przy obecnej technologii, jaką dysponują producenci odzieży ciężko sobie wyobrazić warunki, w których jazda nie byłaby możliwa. Nowoczesne materiały termoaktywne czy wiatro- i wodoszczelne membrany to tylko wierzchołek góry lodowej. Coraz większą popularnością cieszą się całe linie odzieżowe dedykowane na zimę. Nie można zapomnieć również o zimowych ochraniaczach na buty, rękawiczkach czy nawet pokrowcach na kaski. Istnieją nawet opony z kolcami dedykowane do jazdy po śniegu i lodzie. Nie możemy zapominać również o kolarzach przełajowych. Dla przełajowców we wrześniu sezon się nie kończy, a właśnie zaczyna i trwa aż do wiosny.
Nie sprzęt, a technika zrobi z ciebie zawodnika!
Jest w tym dużo prawdy. Pamiętajmy, że to kolarz podaje moc, a rower tylko przekazuje ją na grunt. Oczywiście dobrej klasy rower pomaga w byciu szybszym, ale nie jest najważniejszy. Gorzej, jeśli podchodzimy do bardzo wymagających tras ze sprzętem, który nie jest do tego przystosowany. Pokonywanie tras enduro albo skakanie na dirtowych hopkach rowerem z marketu może skończyć się tragicznie. Tak samo w przypadku dłuższej turystyki. Nie muszę chyba przekonywać, jak miłym jest pchanie załadowanego sakwami roweru przez 20km, do najbliższej cywilizacji. Nawet wycieczka w góry, na szosie ze słabymi hamulcami może skończyć się lotem godnym Małysza. Wiadomym jest, że rower sam nie jedzie, ale bez dobrego roweru nie ma co wychodzić poza rekreację.
Rower z "barankiem" jest niewygodny i nadaje się tylko dla profesjonalistów.
Zdecydowanie nie. Zaryzykuję stwierdzenie, że "baranek" to jedna z najwygodniejszych możliwych kierownic. Kluczem do tej wygody jest możliwość zmiany chwytu w czasie jazdy. Licząc na szybko jest ich co najmniej pięć. Daje to dużą ulgę dla nadgarstków. Mit o niewygodnych "barankach" wziął się prawdopodobnie z ich obecności w ultrawyścigowych szosach o bardzo agresywnej geometrii. Jednocześnie wielu zapomina, że "baranki" znajdziemy również w gravelach, rowerach endurance, a nawet rowerach wyprawowych, gdzie komfort jest cechą domyślną.
Więcej "przerzutek" to szybsza jazda.
Zacznijmy od tego, że nigdy nie widziałem roweru, który miałby więcej niż dwie przerzutki. W domyśle chodzi zawsze o ilość biegów. I ile byśmy nie mieli dostępnych kombinacji przełożeń, to tylko to najtwardsze decyduje o tym, jak szybko jedziemy. Skracając całość do jednego zdania: im większą mamy zębatkę z przodu i mniejszą z tyłu tym szybciej jesteśmy w stanie jechać (teoretycznie). Na ogół większa ilość przełożeń daje nam możliwość wrzucenia coraz lżejszych przełożeń i przez to łatwiejszych podjazdów lub po prostu niweluje przeskoki między poszczególnymi przełożeniami.
W rowerze sportowym światła to wstyd.
Jest to mit bardzo szkodliwy. Niezależnie od tego jakim rowerem jeździmy światła, tym bardziej przy słabej pogodzie lub po zmroku, uważam za niezbędne wyposażenie rowerzysty. Niezależnie czy jeździmy carbonową szosą, fullem do enduro czy zwykłym mieszczuchem zamontowane światła to nie powód do wstydu. Powiem więcej, przy obecnej aurze wstydziłbym się wyjechać na drogę bez świateł. Tu chodzi o bezpieczeństwo nasze i innych uczestników ruchu, a ono zawsze powinno być na pierwszym miejscu.
Podsumowanie.
Jak widzicie wiele popularnych opinii nie ma pokrycia w faktach. Jeśli artykuł się spodobał, dajcie nam znać to z chęcią obalimy więcej rowerowych mitów.
Zespół Mrozbike:
Emil
Szymeon
Hania
Wokół kolarstwa, czy nawet samej jazdy na rowerze, narosło sporo mitów czy opinii, które nie zawsze mają wiele wspólnego z prawdą. W naszym krótkim wpisie postaramy się obalić kilka z popularnych opinii.
Sezon trwa od kwietnia do września.
Nie jest to prawda. Jak mawiali starożytni Kanadyjczycy: nie ma złej pogody na rower, są tylko źle ubrani rowerzyści. Przy obecnej technologii, jaką dysponują producenci odzieży ciężko sobie wyobrazić warunki, w których jazda nie byłaby możliwa. Nowoczesne materiały termoaktywne czy wiatro- i wodoszczelne membrany to tylko wierzchołek góry lodowej. Coraz większą popularnością cieszą się całe linie odzieżowe dedykowane na zimę. Nie można zapomnieć również o zimowych ochraniaczach na buty, rękawiczkach czy nawet pokrowcach na kaski. Istnieją nawet opony z kolcami dedykowane do jazdy po śniegu i lodzie. Nie możemy zapominać również o kolarzach przełajowych. Dla przełajowców we wrześniu sezon się nie kończy, a właśnie zaczyna i trwa aż do wiosny.

Nie sprzęt, a technika zrobi z ciebie zawodnika!
Jest w tym dużo prawdy. Pamiętajmy, że to kolarz podaje moc, a rower tylko przekazuje ją na grunt. Oczywiście dobrej klasy rower pomaga w byciu szybszym, ale nie jest najważniejszy. Gorzej, jeśli podchodzimy do bardzo wymagających tras ze sprzętem, który nie jest do tego przystosowany. Pokonywanie tras enduro albo skakanie na dirtowych hopkach rowerem z marketu może skończyć się tragicznie. Tak samo w przypadku dłuższej turystyki. Nie muszę chyba przekonywać, jak miłym jest pchanie załadowanego sakwami roweru przez 20km, do najbliższej cywilizacji. Nawet wycieczka w góry, na szosie ze słabymi hamulcami może skończyć się lotem godnym Małysza. Wiadomym jest, że rower sam nie jedzie, ale bez dobrego roweru nie ma co wychodzić poza rekreację.

Rower z "barankiem" jest niewygodny i nadaje się tylko dla profesjonalistów.
Zdecydowanie nie. Zaryzykuję stwierdzenie, że "baranek" to jedna z najwygodniejszych możliwych kierownic. Kluczem do tej wygody jest możliwość zmiany chwytu w czasie jazdy. Licząc na szybko jest ich co najmniej pięć. Daje to dużą ulgę dla nadgarstków. Mit o niewygodnych "barankach" wziął się prawdopodobnie z ich obecności w ultrawyścigowych szosach o bardzo agresywnej geometrii. Jednocześnie wielu zapomina, że "baranki" znajdziemy również w gravelach, rowerach endurance, a nawet rowerach wyprawowych, gdzie komfort jest cechą domyślną.

Więcej "przerzutek" to szybsza jazda.
Zacznijmy od tego, że nigdy nie widziałem roweru, który miałby więcej niż dwie przerzutki. W domyśle chodzi zawsze o ilość biegów. I ile byśmy nie mieli dostępnych kombinacji przełożeń, to tylko to najtwardsze decyduje o tym, jak szybko jedziemy. Skracając całość do jednego zdania: im większą mamy zębatkę z przodu i mniejszą z tyłu tym szybciej jesteśmy w stanie jechać (teoretycznie). Na ogół większa ilość przełożeń daje nam możliwość wrzucenia coraz lżejszych przełożeń i przez to łatwiejszych podjazdów lub po prostu niweluje przeskoki między poszczególnymi przełożeniami.

W rowerze sportowym światła to wstyd.
Jest to mit bardzo szkodliwy. Niezależnie od tego jakim rowerem jeździmy światła, tym bardziej przy słabej pogodzie lub po zmroku, uważam za niezbędne wyposażenie rowerzysty. Niezależnie czy jeździmy carbonową szosą, fullem do enduro czy zwykłym mieszczuchem zamontowane światła to nie powód do wstydu. Powiem więcej, przy obecnej aurze wstydziłbym się wyjechać na drogę bez świateł. Tu chodzi o bezpieczeństwo nasze i innych uczestników ruchu, a ono zawsze powinno być na pierwszym miejscu.

Podsumowanie.
Jak widzicie wiele popularnych opinii nie ma pokrycia w faktach. Jeśli artykuł się spodobał, dajcie nam znać to z chęcią obalimy więcej rowerowych mitów.
Zespół Mrozbike:
Emil
Szymeon
Hania