
O co chodzi z tymi gravelami?
Gravele pojawiły się na rynku już ładnych parę lat temu i jak przy każdej nowości na rowerowym rynku było na ten temat bardzo głośno. Czym właściwie jest gravel? Ciężko to prosto wytłumaczyć. To rower przede wszystkim wszechstronny. Jest to swoisty kundel powstały z połączenia szosy endurance, sztywnego roweru górskiego, trekkinga i zapewne jeszcze wielu innych. W typowym gravelu mamy sztywny frameset, kierownicę typu baranek podobną jak w rowerach szosowych, jednak posiadającą flarę, czyli charakterystyczne rozgięcie na boki, oraz stosunkowo szerokie opony najczęściej mieszczące się w przedziale 35-45mm. Oczywiście istnieją odstępstwa od tych założeń i znajdziemy gravele z prostą kierownicą, oponami rodem z MTB czy nawet w pełni zawieszone modele z amortyzowanym widelcem i ramą. Pokazuje to idealnie, że w gravelach nie ma sztywnych zasad i każdy prędzej czy później znajdzie coś dla siebie. Niezależnie od tego czy szukamy roweru na długie turystyczne wyprawy, czy bardziej agresywnego modelu na wyścig, czy ultramaraton możemy dobrać gravela, który spełni nasze oczekiwania.

Jak to wszystko się zaczęło?
Swój rynkowy debiut rowery typu gravel miały na szerszą skalę około 5-6 lat temu. Nie oszukujmy się jednak - gravele czy rowery gravelopodobne powstawały również o wiele wcześniej, nie tylko w przydomowych garażach, ale również (z różnym skutkiem) w biurach projektowych wielkich rowerowych koncernów. Już na początku lat dwutysięcznych można było zobaczyć wiele domowych konstrukcji opartych o MTB czy trekkingi z dołożonymi "barankami", jednak nie zapominajmy o tym, że rowery tego typu były oferowane również w oficjalnej formie (niezapomniana seria Touring od Fuji). Kiedy jednak gravele oficjalnie wchodziły do katalogów większości dużych firm, w rowerowym świecie zawrzało. Wielu wytykało gravelom wtórność, porównując je do trekkingów lub rowerów przełajowych, niektórzy byli obrażeni na niemałe ceny nowego segmentu rowerów, inni wróżyli szybką śmierć tego segmentu lub zepchnięcie go na margines jak miało to miejsce w przypadku fat bike'ów czy rowerów fitnessowych. Czy tak się jednak stało?

Co dalej z gravelami?
Jak większość zorientowanych wie, gravele przetrwały i mają się bardzo dobrze. Wyodrębniły się nawet 2 główne nurty tych rowerów. Turystyczne gravele o bardzo komfortowej geometrii i praktycznie wyprostowanej pozycji oraz bardziej agresywne gravele usportowione. Nawet największe firmy produkujące osprzęt zauważyły rosnącą pozycję tego segmentu na rynku, wypuszczając dedykowane do nich napędy i hamulce. Wystarczy wspomnieć grupy GRX od Shimano, serię One (Apex1, Force1) od SRAM oraz Ekar od Campagnolo. Każdy producent opon oferuje obecnie co najmniej kilka modeli dedykowanych gravelom. Powstają również inne części i akcesoria dedykowane specjalne dla rowerów tego segmentu. Największym jednak sukcesem dla rowerów typu gravel jest wstrzelenie się w potrzeby użytkowników. To właśnie przez wcześniej wspomnianą uniwersalność, gravel jest tak samo rozchwytywanym segmentem, jak szosa czy MTB i nie podzielił losu innych wyspecjalizowanych w wąskiej niszy segmentów jak np. fatbike. Jest to rower, którym bez problemu przejedziemy w lekkim terenie, jak i pojedziemy relatywnie szybko na szosie. Na gravelu możemy trenować lub spakować się i wyjechać na kilkunastodniową wyprawę. Coraz częściej możemy trafić na zawody dedykowane właśnie temu segmentowi rowerów. Gravel sprawdza się również jako rower na codzienne dojazdy. Posiada najczęściej montaże pod bagażnik czy błotniki, jest wygodny i o wiele szybszy od roweru miejskiego czy trekkingowego. Gravel jest rowerem, którego zakup może usprawiedliwić praktycznie każdy. Na sam jednak koniec przyznam, że nie jestem do końca obiektywny. Od 5 lat jeżdżę gravelem zarówno na co dzień, jak i na dłuższe wyprawy... I powiem Wam szczerze, nie zamieniłbym tego roweru na żaden inny!
Zespół Mrozbike:
Emil
Szymeon
Hania